piątek, 7 sierpnia 2009
Nie miałem w co grać, nudziłem się.
Odpaliłem worda - i poszło.
Pisałem tak sobie, po prostu. Zajęło mi to niecałe półgodzinki.
Miłego czytania.
Mam nadzieję, że komuś się spodoba.
Mi się nie podoba, ale moje żadne opowiadanie mi się nie podoba więc nie jestem obiektywny ;)
Życie potwora nigdy nie było łatwe.
Istotnie.xyzzyx* uciekał właśnie przed kolejnym oddziałem specjalnym wojska Polskiego.
Pewnie myślą, że te ich nowe pistoleciki im pomogą.
Tak, niedawno wojsko został zaopatrzony w super-nowoczesną broń - Karabiny plazmowe.
Cóż, na pewno przydatne, gdy chce się zestrzelić lecący samolot, albo upolować sarnę*
Ale w starciu z xyzzyxem było mało przydatne. Po pierwsze dlatego, że poruszał on się
dużo szybciej od światła - co sprawiało, że był praktycznie niewidoczny; Ale przede
wszystkim dlatego, że plazma niewiele mogła wskurać w obliczu tak grubego pancerza,
ze skóry xyzzyx'a. Xyzzyx wielkością przypominał człowieka, i oprócz czerpania
przyjemności z zabijania - była to jedyna cecha, która przypominał człowieka.
Był praktycznie niezniszczalny. Był cały szary, tylko oczy odbiegały nieco od tej szarości,
raz po raz przybierając barwę czerni bądź... czerni. A całe jego ciało pokryte było
różnorodnymi wypukłościami z ostrymi zakończeniami. W wypadku gdyby zakochał się w
jakimś człowieku musieli by zapomnieć o przytulaniu, bo było by to ich pierwsze i ostatnie
przytulanie, bo z człowieka zostało by sitko.
W każdym bądź razie uciekał. Nie chciał zabijać ludzi, znudziło mu się to zajęcie już setki
zabitych ludzi temu. Nie było to dla niego wyzwanie. Tylko czemu przeszkadzali mu w
opuszczeniu tej nudnej planety. Specjalnie wybrał Polskę, dlatego, że mają nowe statki
kosmiczne sprowadzone prosto z Rosji i co wiadome chyba od zawsze - słabe wojsko.
W Rosji, Ameryce czy Chinach złapali by go pewnie w chwilkę, oczywiście nie byli w stanie
go zabić żadną bronią jaka istnieje na tej planecie, ale mogli go schwytać i wykorzystać do
badań, a kto wie, może wtedy odkryli by jak go zabić.
Co nie zmienia faktu, że uciekał. A wlaściwie zakradał się do statku wymijając przy tym
kazdą żywą istotę. Byl już niedaleko. Oczywiście, gdyby użył broni już by tam był, rozwalając
wszystkie ściany i po prostu przechodząc. Ale uznał, że zabawa w skradanie się jest
ciekawsza. Widzial już wejście do miejsca, gdzie był statek. Przy drzwiach stało 10
uzbrojonych po zęby ludzi. Wszyscy tylko czekali aż cokolwiek lub ktokolwiek wychyli się
z którejkolwiek strony.
Nadal chyba nie rozumieją, że nie mogą mnie zabić...
No cóż, w tym wypadku chyba ja muszę zabić ich...
Krew trysnęła opryskując całego xyzzyx'a. Żaden z nich nie miał szans go nawet zobaczyć.
Wszyscy padli w tym samym czasie padli na ziemię. Zabrzęczały bronie uderzające
o twardą posadzkę. Jednym ciosem wyważył drzwi i ujrzał niewielkich rozmiarów statek
kosmiczny... A przed nim stał jakiś człowiek. Nie, to nie był człowiek. Jakaś istota,
ale nie widział dokładnie kim była.
Co to do cholery jest.. !?
- Witaj Ghkryughkkafhnie. - Odezwała się istota stojąca przed statkiem - Jestem Kerhon,
łowca głów, ostatni przedstawiciel rasy najznakomitszych łowców głów jacy kiedykolwiek
żyli w tej galaktyce. Wiesz, o kim mowa.
- Witaj Kerhonie. To wyjaśnia skąd znasz moje prawdziwe imie. Wiecie ponoć wszystko o swoich ofiarach.
Powiedz mi, czym zapłacą Ci ziemianie za moją głowę? - Bezbarwnym głosem odezwał
się Ghkryughkkafhn.
- Nie ziemianie zlecili mi upolowanie Ciebie - Odpowiedział Kerhon.
- Skoro nie ziemianie, to kto?! - Spytał wyraźnie zszokowany Ghkryughkkafhn.
- Nikt mi tego nie zlecił. To ja chce Cię zabić, tak jak Ty zabiłeś moją rodzinę, przyjaciół niszcząc
Moją Planetę. Myślałeś pewnie, że niszcząc naszą rasę zostaniesz najniebezpieczniejszą
istotą żyjąca we wszechświecie, że już nikt nie będzie w stanie Ci zagrozić? - Z nienawiścią
w głosie powiedział Kerhon. - Myliłeś się. A teraz, jeśli pozwolisz... ZABIJE CIĘ!
Wykrzykując ostatnie słowa rzucił się na nieprzygotowanego Ghkryughkkafhna, który nie zdążył
zrobić uniku i zostal raniony pazurami Kerhona. Pomarańczowa krew trysnęła z rany.
Ghkryughkkafhn szybko wziął się w garść i z całych sił rzucił swoim przeciwnikiem w ściane
i nie czekając aż zdąży on wstać rzucił się na niego uderzając pięścią w jego twarz
ściana nie wytrzymała siły tego ciosu i pękła, więc Kerhon wpadł do następnego pomieszczenia.
Kerhon w niewyobrażalnie szybkim czasie powstał i z ofiary stał się ponownie łowcą.
Rzucił się na Ghkryughkkafhna obejmując go całym ciałem i zaczął się palić.
Łowca Głów odporny był na działanie ognia, Ghkryughkkafhn oczywiście też, ale wszystko
miało swoje granice. Kerhon potrafił rozgrzać się do 28000 stopni celcjusza. Taka temperatura
mogła stopić Ghkryughkkafhna w pare sekund, a uścisk Kerhona był tak mocny, że nie mógł się
z niego wydostać. Nie mógł dopuścić, by Kerhon rozgrzał się do takiej temperatury, nie tylko dlatego,
że pewnie zginie, ale głównie dlatego, że stopi także całą planetę wraz z jego statkiem!
Wiedział jak zabić jego przeciwnika, ale wiedział też - że będzie to strasznie niebezpieczne dla niego.
Mógłby go ugryźć, na pewno by tego nie przeżył ale wtedy krew płynąca w żyłach Kerhona
z pewnością by go otruła i jeżeli nie dotarłby na czas do swojej planety, gdzie bezproblemu
wyleczył by się z trucizny. Nie wiedział tylko jak szybko poruszał się statek.
Nie miałby wiele czasu po ugryzieniu Kerhona. Najwyżej godzina.
Zaryzykował. Otworzył wielką paszczę i odgryzł głowe Kerhonowi. Poczuł smak krwi swojego
przeciwnika. Od razu poczuł działanie trucizny, tracił siły. Wsiadł do statku i wystartował.
Ustawił kurs i zasnął. Nie miał sił walczyć z trucizną.
To koniec.
Męczyły go straszne koszmary. Czuł ból nawet przez sen.
Nagle się obudził.
A potem zasnął, na zawsze.
*Gdy poraz pierwszy go spotkano, nikt nie wiedział jak go nazwać - ponieważ nie
przypominał kompletnie niczego. A, że w raporcie coś musiało być wpisane...
A nikt nie znał jego prawdziwego imienia.
*Co prawda z upolowanej sarny nie zostawało zazwyczaj nic prócz garści popiołu,
ale przecież nie liczy się zdobycz, tylko sam fakt, że upolowało się takie wielkie
i dzikie zwierze jak... Sarna...